sobota, 27 kwietnia 2013

02. Chapter Two



Obudziłam się, kiedy za oknem świeciło już słońce, sprawdziłam godzinę na telefonie. Było po jedenastej, więc postanowiłam wstać i pozwiedzać okolicę. Z garderoby wybrałam krótkie spodenki z ciemnego jeansu, zieloną bokserkę na ramiączka i tego samego koloru moje ulubione Convers za kostkę, po czym ruszyłam do łazienki wykonać poranne czynności. Kiedy byłam już gotowa, zeszłam na dół, mając nadzieję na zastanie taty. Już na schodach dosłyszeć można było rozmowy dochodzące z salonu. Z miski, która leżała na blacie w kuchni wzięłam jabłko i ugryzłam je, podchodząc do drzwi wyjściowych.
- Tato, wychodzę się przejść! Nie wiem za ile wrócę, ale jakby co jestem pod telefonem! - zawołałam i wyszłam z domu.
Spacerowałam po Londynie, rozglądając się i rozkoszując wspaniałym budynkami i widokami. Od wyprowadzki taty, byłam tutaj tylko raz i to dość dawno. Robiłam mnóstwo zdjęć moim aparatem, który zabrałam ze sobą, by zatrzymać wspomnienia. Uwielbiałam fotografię, a kiedyś nawet myślałam, żeby edukować się w tym kierunku, ale zmieniłam zdanie. Po kilku godzinach zwiedzania, postanowiłam wracać do domu, ponieważ byłam już okropnie zmęczona.
Kiedy weszłam do mieszkania, z salonu nadal dochodziły rozmowy. Zdziwiłam się, bo myślałam, że nie zajmie to długo.
- Tato już jestem! - krzyknęłam w głąb willi, wchodząc do kuchni z zamiarem wypicia szklanki wody.
- Bells chodź na chwilę, chcę, żebyś kogoś poznała.
Niepewnie weszłam do salonu, zauważając piątkę chłopaków w mniej więcej moim wieku. Wywnioskowałam, że to właśnie są ci chłopcy, z którymi tata miał dzisiaj się spotkać, dlatego podeszłam bliżej nich, z uśmiechem na ustach.
- Kochanie, poznaj Liama, Nialla, Harrego, Louisa i Zayna. - wskazał po kolei na każdego. - Chłopcy poznajcie moją córkę.
Pomachali mi, uśmiechając się szeroko. 
- Cześć jestem Anabelle, ale możecie mówić na mnie Bella lub Bells. - podałam im rękę na przywitanie, którą z chęcią uściskali.
- Skarbie, może spędziłabyś z nimi trochę czasu, ja muszę lecieć na ważne spotkanie. -spojrzał na mnie pytająco.
- Pewnie, z wielką chęcią. - odpowiedziałam, uśmiechając się do nich przyjaźnie.
- Jest jeszcze pewna mała sprawa. Usiądź Bells. - zrobiłam to co kazał, a on kontynuował. - W związku z tym, że chłopcy mieszkają trochę daleko od nas, pomyślałem, że mogliby zamieszkać tutaj. Wolę mieć ich tu, na miejscu, ponieważ niektórym czasem odbija... - zlustrował wzrokiem wszystkich oprócz Liama. - a Li sobie z nimi sam nie poradzi. Co ty na to Anabelle?
- Nie będę miała nic przeciwko, jeżeli obiecają zachowywać się w miarę spokojnie, bo ja uwielbiam spać. - powiedziałam poważnie.
- Nareszcie ktoś, kto mnie zrozumie! - mulat złożył ręce jak do modlitwy i wzniósł wzrok do góry.
- Malik! - skarcił go Liam. - Ja również jestem za, bo rzeczywiście sam już do nich nie mam siły.
- Ja też się zgadzam. - odezwała się jednogłośnie reszta.
- Okej, to mamy wszystko ustalone. Od jutra chłopcy zaczynacie pakowanie. - klasnął w dłonie mój tata, wstając z kanapy.
- Emm Paul.. - zaczął blondyn. - Mam nadzieję, że macie pełną lodówkę.
Pozostała czwórka chłopaków palnęła się w czoło otwartą dłonią robiąc tzw. face-palm  a ja wybuchnęłam głośnym śmiechem.
- Tak, to już poznałaś naszego Nialla Żarłoka Horana. - uśmiechnął się do mnie przepraszająco Liam.
- Dobra dzieciaki, ja muszę już jechać. Liam, Anabelle zostawiam was z tymi debilami, przypilnujcie, żeby nie rozwalili domu okej?
- Wypraszamy sobie. - oburzył się pasiasty.
Nasza dwójka pokiwała twierdząco głowami, a mój tata pocałował mnie w czoło i wyszedł z domu, zostawiając mnie samą z piątką nieznajomych mi chłopaków.
- Anabelle może opowiesz nam coś o sobie? Bo w sumie wiemy tylko tyle, że masz siedemnaście lat i twój tata jest naszym managerem. - odezwał się lokowany szatyn, kiedy usiedliśmy na kanapie.
- Mam na imię Anabelle, pochodzę z Argentyny, a dokładniej z Buenos Aires. Moi rodzice rozwiedli się cztery lata temu i do tego czasu mieszkałam z mamą, która jest aktorką. Ostatnio dostała rolę w filmie, dlatego musiała wyjechać do Kanady. Ja nie chciałam, więc przyjechałam tutaj do taty, zostawiając w Buenos Aires moich znajomych, Ellie i wszystkie wspomnienia. Z jednej strony nie chciałam stamtąd wyjeżdżać, ale z drugiej mieszkanie z matką męczyło mnie już trochę. Ale dosyć o mnie, chętnie dowiem się czegoś o was. - skończyłam `przemówienie`.
- Skoro jestem najstarszy to może ja zacznę. Nazywam się Louis Tomlinson, pochodzę z Doncaster. Mam cztery młodsze siostry; Daisy, Phoebe, Felicite i Charlotte. Mój ojciec nie mieszkał z nami, bo moi rodzice się rozstali, podobnie jak twoi. Uwielbiam marchewki, paski i szelki, a skarpetek nienawidzę  Mam dwadzieścia lat, ale nie zważam na to. Jestem Forever Young! - wrzasnął uśmiechnięty.
- Czyli zachowuje się jak małe dziecko. - skomentował Liam, przewracając oczami przez co szatyn spiorunował go wzrokiem.
- Następny jestem ja. Nazywam się Zayn Malik i pochodzę z Bradford. Mam dwie młodsze siostry; Waliye i Safę oraz jedną starszą Doniye. Jestem pół Brytyjczykiem i pół Pakistańczykiem. Mam osiemnaście lat. Kocham spać i moje włosy!
- Ja nazywam się Liam Payne, a pochodzę z Wolverhampton. Posiadam dwie wspaniałe, starsze siostry, Nicole i Ruth. Również mam osiemnaście lat. Jak już zdążyłaś zauważyć, ja zawsze jestem odpowiedzialny za tą czwórkę idiotów. Nie mam jednej nerki, dlatego nigdy nie piję i zawsze jestem w stanie dowieść ich do domu po imprezie.
- Nie pochlebiaj sobie Daddy. - zgasił go Niall, po czym zaczął opowiadać. - Ja jestem Niall Horan i mam starszego brata Greg'a. Jako jedyny pochodzę z Irlandii, a dokładniej z Mullingar. Jestem leworęczny. Uwielbiam grać na gitarze i jeść! Tak jak Liam i Zayn mam osiemnaście lat.
- No i ja. Harry Styles. Jestem najmłodszy z całego zespołu, bo mam siedemnaście lat. Pochodzę z Holmes Chapel i mam starszą siostrę Gemmę, którą bardzo kocham. Moi rodzice również się rozstali i przed X Factorem mieszkałem z mamą. Uwielbiam koty i lubię chodzić w marynarkach.
- Macie naprawdę ciekawe osobowości. - skomentowałam z uśmiechem. - A jak to się stało, że zostaliście grupą?
- Poszliśmy wszyscy oddzielnie do X Factora, ale tam stwierdzili, że musimy być grupą. Zresztą musisz obejrzeć filmik, który znajdziesz na YouTube. - wyjaśnił mi Zayn. - A ty masz jakieś zainteresowania?
- Gram na pianinie, gitarze i trochę śpiewam, ale to nic takiego... - szybko ucięłam temat. - Więc co robimy? Może jakiś film?
- To ja wezmę Harrego i Zayna i skoczymy do wypożyczalni po jakieś ciekawe filmy, a wy naszykujcie jakieś przekąski. - zaproponował Louis wstając z kanapy.
- Dobry pomysł! - na słowo `przekąski` blondyn ożywił się, co skomentowałam chichotem. - Jedźcie.
Cała trójka wyszła z salonu, a po chwili można było słyszeć zamykane drzwi wejściowe. Niall natomiast, szybko pobiegł do kuchni, zostawiając mnie sam na sam z Liamem, który uśmiechnął się do mnie słodko.
- Dlaczego tak prędko zmieniłaś temat, kiedy Malik spytał o twoje hobby? - spytał patrząc na mnie zaciekawiony. - Oczywiście nie musisz mi odpowiadać, ale wiedz, że jeżeli będziesz miała jakiś problem to chętnie ci pomogę.
- To dla mnie ciężkie. Przepraszam cię Liam, ale nie chcę o tym teraz rozmawiać... - wymusiłam uśmiech.
- Rozumiem. Też mam kilka tematów, na które ciężko mi rozmawiać, więc wiem jak to jest. - przyznał.
Zapadła między nami niezręczna cisza, trwająca dobre dziesięć minut.
- Emm.. Anabelle! Liam! - usłyszeliśmy przerażony głos Nialla. - Pomożecie mi?
Spojrzeliśmy na siebie zdziwieni, po czym szybko popędziliśmy do kuchni. Blondyn stał przy blacie męcząc się z otwarciem paczki popcornu, dlatego podeszłam do niego i wyjęłam mu ją z ręki. Z szuflady wyciągnęłam nóż i kiedy chciałam przeciąć opakowanie, ostre narzędzie wymsknęło się z dłoni, zarysowując mi palca, z którego zaczęła sączyć się krew.
- Cholera! - syknęłam.
- Niall idź do salonu, bo zrobi ci się słabo, jak zawsze.
Blondyn, który do tej pory stał oniemiały, błyskawicznie wykonał polecenie Payne'a i zniknął w drzwiach.
- Pozwól. - powiedział Li swoim melodyjnym i spokojnym głosem, łapiąc moją dłoń. - Gdzie masz apteczkę?
- Powinna być w szafce nad kuchenką.
Odkręcił zimną wodę i podłożył moją rękę pod kran, by obmyć ranę. Następnie wyjął apteczkę, a z niej wodę utlenioną i plaster. Usiadłam na blacie obok zlewu, a Liam stanął przy mnie. Mimo to i tak był wyższy ode mnie, w sumie nic dziwnego bo mierzyłam ledwo metr sześćdziesiąt pięć.
- Gotowe. - szepnął, naklejając plaster na mojego palca.
Podniosłam lekko głowę, patrząc mu w oczy. Były mocno czekoladowe i przepełnione ciepłem, przez co nie mogłam oderwać od nich wzroku. Wpatrywaliśmy się w siebie, nie zwracając uwagi na to co dzieję się wokół.
- Jesteśmy! - usłyszeliśmy krzyk Louisa dochodzący z korytarza, dlatego szybko się od siebie odsunęliśmy.
- Dziękuje, za opatrzenie rany. - uśmiechnęłam się do niego niezręcznie, po czym zeskoczyłam z blatu.
Szybko otworzyłam paczkę popcornu i chipsów, wsypując wszystko do misek. Wzięłam jeszcze mniejszy półmisek na żelki, które znalazłam w szafce i razem z Liamem, pomaszerowaliśmy do salonu. Chłopcy rozsiedli się już wygodnie na kanapach, a Harry klękał przy DVD, próbując je uruchomić.
- Wypożyczyliśmy "Amityville"! - pochwalił się Zayn, pokazując nam opakowanie płyty i szczerząc się łobuzersko.
- Ale to jest chyba najstraszniejszy horror o jakim słyszałam! Nie chcę tego oglądać! - zainterweniowałam przerażona.
- Jak będziesz się bała, to otulę cię moim ramieniem, śliczna. - lokowaty objął mnie jedną ręką i uśmiechnął się zalotnie.
- To już chyba wolę przytulać poduszkę. - zgasiłam go, strącając jego ramię z mojego barku. - Ale serio chłopaki, ja nie lubię tego typu filmów.
- Zrób to dla nas! Mamy jeszcze jakąś komedie, to obejrzymy ją później na rozluźnienie. To jedyna okazja, żebyśmy mogli obejrzeć ten horror! - błagał mnie Lou, przyglądający mi się oczami szczeniaczka. 
- No zgoda, ale jeśli nie będę mogła w nocy spać, to zabiję was gołymi rękami! - pogroziłam całej piątce.
- Możesz spać ze mną... - u mojego boku znowu pojawił się wyszczerzony Harry, dlatego poklepałam go lekko po policzku kręcąc głową.

Od autorki: 
I jest rozdział drugi. Dziękuje wam za wszystkie komentarze. Każda opinia jest dla mnie ogromnie ważna i cholernie motywuje, do dalszego pisania. Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem, będzie ich jeszcze więcej. :) Dopiero po pięciu będzie kolejna część ;)
~Nulka :)

niedziela, 7 kwietnia 2013

01. Chapter One


Mój samolot nareszcie wylądował, dlatego zaraz po tym jak stewardessa skończyła mówić, podniosłam się z miejsca i ruszyłam do wyjścia z maszyny. Po wzięciu torby z taśmy, rozejrzałam się po wielkiej hali, szukając tak dobrze znanej mi twarzy.
- Tato! - krzyknęłam, kiedy zobaczyłam ojca w tłumie.
- Bells, kochanie! - przytulił mnie mocno. - Stęskniłem się.
- Ja za tobą też. Nawet nie wiesz jak bardzo.
- Jak ci minął lot? - zainteresował się, kiedy ruszyliśmy w stronę drzwi budynku.
- Szybko. Prawie cały przespałam. - zaśmiałam się. - Jestem wykończona tymi strefami czasowymi. Mimo, że trzy godziny to nie dużo to i tak chcę mi się spać.
- Zaraz będziemy w domu. - uśmiechnął się do mnie, wkładając moje walizki do bagażnika. - Mam nadzieję, że spodoba ci się pokój. Starałem się go urządzić w twoim stylu, z niewielką pomocą chłopców.
- Tego zespołu? Pomagali ci? - zdziwiłam się, bo zazwyczaj sławne osoby to rozpuszczone gwiazdki, które wszystkich traktują jak służących. - Mówisz serio?
- Całkowicie serio. Oni są naprawdę super, polubicie się. - zapewnił mnie.
Nic nie odpowiedziałam, tylko wzięłam głęboki oddech i wsiadłam do auta mojego taty, którym w ciągu piętnastu minut dojechaliśmy do domu. Był ogromny i niesamowicie ładny. Przestrzenny ogród, duży garaż i basen z tyłu willi, to coś pięknego. Czułam, że będzie mi tu dobrze.
- Wow, jak tu wspaniale. - rzekłam, kiedy weszliśmy do środka.
Połączony z korytarzem, salon w kolorze brązowo-seledynowym był bardzo duży i miał nieziemsko dużo miejsca. Na środku niego stały dwie zielone sofy i jedna trochę większa kanapa, a na ścianie znajdował się 80-calowy telewizor. Na prawo od siedzeń były wielkie balkonowe okna i drzwi wychodzące na taras i basen, natomiast za nimi stał pianino z brązowego drewna. Na suficie wisiały dwa żyrandole z ciemnobrązową obudową, których światła nadawały pomieszczeniu niesamowitego nastroju.
Kilka minut stałam z otwartymi ustami, nie mogąc nacieszyć się tym niezwykłym widokiem, jednak ocknęłam się kiedy mój tato się odezwał.
- Podoba ci się? - spytał z wielkim uśmiechem i dumą na twarzy. - Poczekaj, aż zobaczysz swój pokój.
- Tu jest pięknie. - tylko to zdołałam wymówić. - Ale pokaż mi moją sypialnię!
Tata zaśmiał się i ruszył schodami na górę, targając moje walizki. Z zachwytem ruszyłam za nim, rozglądając się po mieszkaniu. Ojciec zatrzymał się przed jednymi z drzwi i poczekał na mnie, wskazując, bym sama je otworzyła. Niepewnie nacisnęłam klamkę i pchnęłam drzwi. Ujrzawszy pomieszczenie zamurowało mnie.
Ściany pokoju w większości zajmowały duże okna, dzięki którym do pomieszczenia wpadało mnóstwo światła. Szare kafelki, ozdobione były fioletowym dywanem, na którym rozłożone były duże szare poduszki. Po lewej stronie od wejścia znajdowało się wielkie białe łóżko z pościelą w szaro-fioletowo-białe paski. Następnie pod ścianą stała biała komoda z szufladami, na której znajdowała się mała lampka. Obok komody widniało dwoje, fioletowych drzwi, a dalej mała, dwuosobowa sofa. Zaczęłam się zastanawiać co znajduję się za tymi drzwiami, dlatego zaciekawiona podążyłam ku nim. Otworzyłam jedne z nich, a moim oczom ukazała się przestronna i pasująca stylowo do pokoju, łazienka z ogromnym prysznicem i wanną. Natomiast za drugimi drzwiami znajdowała się duża garderoba, do połowy wypełniona ubraniami. Pokój był wykonany jak najbardziej w moim stylu i ogromnie mi się podobał, dlatego odwróciłam się w stronę mojego taty i rzuciłam mu się na szyję, mocno ściskając.
- Jest niesamowity!
- Cieszę się, że ci się podoba. Chłopcy na pewno też będą szczęśliwi, bardzo się starali. Pomogła nam nawet dziewczyna jednego z nich, ale tylko w zakupach ubrań. - uśmiechnął się już któryś raz dzisiaj. - Jeszcze dzisiaj powinny przyjechać twoje rzeczy, ale teraz możesz zająć się rozpakowaniem ubrań, a ja zrobię coś do jedzenia, bo pewnie jesteś głodna.
Oznajmił i wyszedł z pokoju, cicho zamykając za sobą drzwi. Westchnęłam, jeszcze raz rozglądając się po swoim nowym pokoju i podeszłam do walizek by je rozpakować. W związku z tym, że większą część ubrań miałam w pudłach, które mają przyjechać później, szło mi to dosyć sprawnie, dlatego po około trzydziestu minutach skończyłam. Postanowiłam zejść do kuchni, bo mój żołądek poważnie dawał o sobie znać. Zastałam w niej tatę, który gorączkowo szukał czegoś w szafce.
- Tato co ty robisz? - zdziwiłam się tym widokiem.
- Szukam makaronu. - odpowiedział, jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. - Chciałem zrobić spaghetti.
- Po co go szukasz, skoro leży na blacie? - zaśmiałam się, a on zaskoczony wyjął głowę z szafki i spojrzał na wskazane przeze mnie wcześniej miejsce, po czym wybuchnął śmiechem.
- No tak... Ta moja spostrzegawczość. - zabrał się za otwieranie paczki. - Już się rozpakowałaś?
- Tak, a pokój jest super. Bardzo ci dziękuje. - pocałowałam go w policzek. - Masz na jutro jakieś plany?
- Spotkanie z chłopcami, ale nie zajmie mi to wiele czasu. - rzekł, a w tym momencie zadzwonił dzwonek do drzwi. - Pójdę otworzyć.
Kiedy tata wyszedł z kuchni, ja zajęłam się makaronem. Wsypałam zawartość paczki do garnka z wodą i wyjęłam patelnię z szafki. Po kilku minutach tata był z powrotem.
- Przyjechały twoje rzeczy, kazałem im wnieść wszystko do twojego pokoju. - powiadomił mnie, po czym zabrał się za robienie sosu.
Ja natomiast usiadłam przy stole kuchennym, czekając na posiłek, który po piętnastu minutach był gotowy. Spaghetti przygotowane przez tatę było pyszne. Nawet nie wiedziałam, że taki dobry z niego kucharz. Zdecydowanie, nigdy nie jadłam lepszego dania.
- Pójdę się położyć, bo jest już trochę późno, a jestem strasznie zmęczona. - ucałowałam policzek ojca i pobiegłam do swojego pokoju.
W kącie pomieszczenia stało kilka pudeł z moimi rzeczami, jednak postanowiłam, że zajmę się tym jutro. Z garderoby wyjęłam piżamę i podążyłam do łazienki, by wziąć prysznic po podróży. Kiedy byłam już umyta i przebrana do spania, położyłam się w łóżku i opatuliłam kołdrą. Po kilku minutach odpłynęłam w krainę Morfeusza.

Od autorki: 
Jest rozdział pierwszy, który mam nadzieję, że was zaciekawi. Jest troszkę nudny, ale to dopiero początek. W następnym już zacznie się coś dziać. Czekam na 5 komentarzy i dopiero dodam rozdział drugi :) 
~Nulka :)

czwartek, 28 lutego 2013

00. Prologue

To już jutro. Od jutrzejszego dnia, moje życie odwróci się o 180 stopni. Tu w Argentynie zostawię za sobą prawie całe życie, by zacząć wszystko od nowa na innym kontynencie w Anglii. Opuszczę moich przyjaciół i znajomych, wspomnienia, te dobre jak i złe. Zostawię dom, z którym wiąże się tyle wspaniałych chwil. Ale nie robię tego tylko dlatego, bo nie mam innego wyjścia, ale dlatego, że chcę. Muszę zacząć żyć, a nie rozpamiętywać tego wszystkiego, co wydarzyło się parę tygodni temu. Muszę zapomnieć. Zapomnieć o przeszłości.